Rozmawiają dwa walenie w tramwaju

Ostatnio rzadko poruszam się komunikacją miejską. Ale jak już jadę, to zawsze zdarzy się coś, co przykuwa moją uwagę. Tym razem nie mogło być inaczej. Stanęło mi się przypadkiem w pobliżu dwóch dorodnych samic wielorybich. Jedna starsza na oko 50-60 lat, ale ciężko to ocenić, bo może w środku gdzieś o pomoc woła 40 letnia kruszynka. Samica słoniątka, mniejszy osobnik z niegolonym wąsikiem, parchą na policzku i wrednym spojrzeniem. To wszystko zapięte starym, znoszonym i lekko przybrudzonym prochowcem. Na głowie siano. W środku zresztą na oko też. Przypominała mi trochę moją nauczycielkę historii z podstawówki.

Drugi osobnik to dorodny kaszalot. Ledwo oddychający, którego można bez końca obserwować. Siedząca w pozycji pół leżącej na zwykłym, swingowym foteliku. Tak mnie właśnie naszło, że taka pasażerka powinna z automatu płacić za zniszczenia jakie dokonuje swoim cielskiem, bo jestem przekonany, że żywotność fotela spada kilkunastokrotnie szybciej pod jej ciężarem, aniżeli pod normalnym użytkownikiem.

Siedzi, a właściwie to leży. W zasadzie to coś pomiędzy. Oddycha, ale nie dyszy. Wprawiona jest. Buźka okrągła, na niej nawinięte gustowne okulary w beżowych ramkach. Sukienka zrobiona zapewne z zasłony od antycznego okna trzyskrzydłowego. Pod delikatnym aksamitem zasłonki w gustowne wzorki unosi się i opada fałd tłuszczu. Wygląda to tak jak powierzchnia łóżka wodnego. Aż chciałoby się na nim poskakać. Ale nie, nie dałem się nabrać. Jeszcze metr bliżej i pewnie by mnie zjadła.

Odsunąłem się, nastawiłem ucha. Kaszalot zakasłała nieśmiale jak mały hipopotam i rzekła pytająco:

– moje dziecko coś nie chce pić mleka. – słoniątko z wyraźnym zainteresowaniem i lekkim przerażeniem skupiła uwagę na wrzutce na śmieci kaszalota. Duży waleń kontynuowała.

– tak, a fuj, ble robi. Nic a nic, nie pije. I już. Mówi, że mu nie smakuje. – słoniątko zamyśliło się na chwile nad istotnym problemem by zaraz przedstawić idealne dla waleni rozwiązanie

– a próbowałaś dodać cukru?

Kurtyna.